wtorek, 3 listopada 2015

Rodział 4~"Zawsze trzeba podejmować ryzyko. Tylko wtedy uda nam się pojąć, jak wielkim cudem jest szczęście." -Paulo Coelho

  Nie wiedziałem co się dzieje. Nie sądziłem, że pocałunek tak bardzo zdenerwuje Adele. Mogła powiedzieć, że nic do mnie nie czuje. Wolałbym to niż odwalanie jakiejś dziecinnej scenki obrażonej, małej dziewczynki. Wsiadłem do auta, włączyłem radio na stacji z muzyką metalową i ustawiłem poziom głośności na największy. Poczekałem aż Adele łaskawie wsiądzie i ruszyłem z piskiem opon. Po drodze co sekundę musiałem zmieniać stacje, bo ta wścibska baba co chwilę przełączała na eskę.
                                                                          *
Odwiozłem ją do domu, a sam udałem się do pobliskiego baru. Dawno nie piłem, zapomniałem jak smakuje wódka. Po chwili usłyszałem telefon. Spojrzałem na ekran. Adele. Wyszedłem trochę chwiejnym krokiem na dwór i wcisnąłem chyba zieloną słuchawkę.
- Co jest?- spytałem.
- Debilu!.- usłyszałem na miły początek.- Wracaj do domu!- chyba się trochę martwiła.
- A co pali się?- zaśmiałem się do słuchawki.
- Nie, ale Cię potrzebuje.- pociągnęła nosem, chyba płakała. Oczy otworzyły mi się szeroko. Nie mogłem wsiąść do auta, bo byłem nawalony. Szybko złapałem jakąś taksówkę i podjechałem pod jej dom. Na tyle, na ile mogłem szybko wbiegłem po schodach. Nacisnąłem miejsce, gdzie powinien znajdować się dzwonek i czekałem, aż Adele mi otworzy. Gdy tylko drzwi się uchyliły popędziłem w stronę toalety, zwymiotowałem, umyłem usta i wróciłem, aby z nią porozmawiać.
                                                                            **
- No więc mów.- usiadłem obok niej. Zamiast odpowiedzi dostałem porządnego liścia w prawy policzek. Już miałem zbierać się do wyjścia, ale się powstrzymałem.- Tylko tyle?- zapytałem jak głupi, po czym dostałem w drugą stronę. - Boże, kobieto, nawet Cię nie pocałowałem! - zacząłem się rzucać.
-To za to, że nie powiedziałeś mi prawdy!- po jej policzkach spływały strumienie łez. Przez chwilę nie mogłem się zorientować o co jej chodzi.
- Jakiej prawdy?- trochę otrzeźwiałem.
- O Twoim ojcu.- załkała. Żal mi było tak po prostu na nią patrzeć. Podniosłem delikatnie dłonie, aby wytrzeć jej mokre policzki. Jednak ona je odrzuciła.- Nie zbliżaj się do mnie potworze!- krzyknęła przerażona. Nie wiedziałem czy śnię, czy to może efekt uboczny zbyt dużej ilości alkoholu, ale Adele chyba wiedziała już o mnie wszystko. Matko, tak bardzo bałem się tego dnia, nie chciałem, aby nadszedł, a pojawił się tak szybko. To wszystko mnie przerosło. W ułamku sekundy wszystkie możliwe emocje zgromadziły się we mnie. To było zbyt nierealne, aby mogło być prawdziwe, a jednak było. Nie wiedziałem, co mam jej odpowiedzieć. Wstydziłem się samego siebie.

                                                                                                                           ~Nightmare.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz