czwartek, 1 października 2015

Rozdział 1 ~ "Tylko życie poświęcone innym warte jest przeżycia" ~ A. Einstein


   Zaraz po przebudzeniu, poszłam do łazienki, aby wziąć prysznic. Użyłam ulubionego żelu lawendowego i pozwoliłam strumieniom wody po mnie spływać.
   Czułam się wolna. Wolna jak ptak. Byłam silna. Silna jak linia, która odgradza dobro od zła.
   Wyszłam spod prysznica i zawinęłam się w ręcznik z mikrofibry, tylko po to, aby za chwilę się ubrać.
   Wyjęłam z szuflady czystą bieliznę, a z szafy przetarte jeansy i koronkowy crop top. Przebrałam się i sięgnęłam po telefon, który leżał na stoliku nocnym. Wcisnęłam go do tylnej kieszeni spodni i zbiegłam na dół, aby zjeść szybkie śniadanie.
   W kuchni była już moja siostra Rose, która zrobiła tosty z serem.
- Cześć siostrzyczko! - zawołała na mój widok. Podeszłam do niej i objęłam ją pół ramieniem, a ona ucałowała mnie w policzek - Tosta?
- Z chęcią. - powiedziałam i sięgnęłam po jednego.
   Ja i Rose byłyśmy ze sobą blisko. Mówiłyśmy sobie wszystko. Zwłaszcza, odkąd nasi rodzice zginęli w wypadku samochodowym.
 - Ro, przyjdzie dzisiaj Alice? - spytałam. Alice to nasza "opiekunka", która zajmowała się nami od dzieciństwa.
- Nie dzisiaj. - uśmiechnęła się i położyła talerz tostów na stół.
- Dobra, a nie obrazisz się, jeśli pójdę do Alana?
   Pokręciła głową i ugryzła grzankę. Przytuliłam ją i wybiegłam z kuchni, aby ubrać buty i uczesać włosy.
   Założyłam czarne szpilki, a długie, kasztanowe włosy związałam w kucyka.
   Zeszłam na dół i wyszłam z domu, aby przejść dwie przecznice do Alana. Po drodze, jak zwykle, omal nie wpadłam pod samochód.
  Zapukałam do drzwi, a potem bez pozwolenia weszłam do środka.
- Alan, jesteś w domu? - krzyknęłam, aby mnie usłyszał.
- Salon! Telewizja! - odpowiedział, więc natychmiast skierowałam się do miejsca, które mi wskazał.
   Usiadłam ciężko obok niego na kanapie i oparłam się o jego ramię.
- Co tam? - spytał.
- Nudno. - sapnęłam ciężko.
- Tak jak u mnie. - roześmiał się.
- Hej! - zawołałam i wyprostowałam się szybko - Jutro ostatni dzień wolnego tygodnia! Pojedźmy gdzieś, do lasu, albo nad jezioro.
- Nie ma problemu. - uśmiechnął się i ucałował mnie w czubek głowy po bratersku.
- A teraz, znamy się dziewięć lat. Opowiedz mi, jak zmarł twój ojciec. - jego uśmiech zniknął z twarzy.

 ~Zielonooka123

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz